Powered By Blogger

środa, 26 listopada 2014

Witamy w stolicy - Kijów



Bawiąc się świetnie podczas majówki 2013, szczęścia szukaliśmy dalej, udając się do największego miasta Ukrainy, Kijowa.

Oprócz walorów turystycznych, które bez wątpienia cieszą oko, Kijów pokazał nam jeszcze jedną rzecz: warto nocować w hostelach, ponieważ nigdy nie wiadomo jakich ludzi się pozna.

Przemieszcza się po Kijowie nie było łatwe: duży ruch, nieco chaotycznie, ale z drugiej strony piękna architektura, ciekawi, uśmiechnięci ludzie, mieszanka kultur, bogactwo i przepych po jednej, czerń, biel codzienność, po drugiej stronie. 

W hostelu, którego znalezienie okazało się proste, poznaliśmy Jonnego z Ekwadoru i Paul’a ze Stanów Zjednoczonych. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że nasza przygoda będzie trwać z nimi do samego końca naszej majówki.
Zanim znaleźliśmy miejsce do spania, poszliśmy do kilku biur podróży oferujących wycieczki do Czarnobyla. Cena, zgodnie z przewidywaniami - 150$, czas oczekiwania – co najmniej dwa tygodnie. Dla nas obecnie nie do przeskoczenia.

Pozostała część dnia minęła nam na zwiedzaniu miasta.
Katedra Św. Sofii, Muzeum II Wojny Światowej, Złote wrota, przejażdżka kijowskim Metrem – jednym z najstarszych i najniżej położonych w Europie. Stacja Arsenalna znajduje się aż 105 metrów pod ziemią!


Spacer dookoła miasta, prosto do Muzeum Zwycięstwa, typowego obrazu propagandy siły i niezniszczalności Związku Radzieckiego. Potędze tej symbolice dodaje figura Matki Ojczyzny.  
Ważnym punktem Kijowa jest Majdan - największy plac miasta, miejsce zgromadzeń. Jego znaczenie jest nam na pewno znane, choćby z wydarzeń Pomarańczowej Rewolucji czy krwawych starć Milicji z demonstrantami podczas zamieszek w 2014 roku związanych z agresją rosyjskich separatystów na Wschodzie Ukrainy. W maju, 2013 roku, miejsce niezwykle spokojne... jak gdyby nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. 

Wieczorem szybki wypad do baru z naszym kolegą Johnnym. Liga Mistrzów na telebimach, piwo w dobrej cenie. Okazało się, że Johny mieszka i studiuje we Lwowie. Jak to możliwe, że się tu znalazł? Podobno, Ukraina ma przystępne umowy z Ekwadorem, zapewniające dobrą i swobodną wymianę studentów. Także wesołe życie studenta w pełni. Johny zaprasza nas do siebie, tak do Lwowa jak i do Ekwadoru. Dobrze! We Lwowie będzie dane nam się spotkać, a to już za dwa dni!


Rano ruszyliśmy w drogę przez Ukrainę, z Kijowa, przez Żytomir do Lwowa, łącznie około 600 km. Amerykanin Paul, lat około 50, odbywa podróż dookoła świata, wracając z Malezji i Chin, właśnie przez Europę Wschodnią. Zmierza w kierunku Niemiec gdzie mieszka jego syn, także przejażdżka z nami do samego Krakowa odpowiadała mu najzupełniej. Tymczasem Johnny udał się do Lwowa pociągiem. 

O Paul'u , drodze do Lwowa, naszym spotkaniu z Johnym i jego sitwą opowiemy w następnym wpisie.

Do usłyszenia!

AK

1 komentarz: