Bawiąc się świetnie podczas majówki 2013, szczęścia szukaliśmy dalej, udając się do największego miasta Ukrainy, Kijowa.
Oprócz walorów turystycznych, które bez wątpienia cieszą
oko, Kijów pokazał nam jeszcze jedną rzecz: warto nocować w hostelach, ponieważ
nigdy nie wiadomo jakich ludzi się pozna.
Przemieszcza się po Kijowie nie było łatwe: duży ruch, nieco
chaotycznie, ale z drugiej strony piękna architektura, ciekawi, uśmiechnięci
ludzie, mieszanka kultur, bogactwo i przepych po jednej, czerń, biel
codzienność, po drugiej stronie.
W hostelu, którego znalezienie okazało się proste,
poznaliśmy Jonnego z Ekwadoru i Paul’a ze Stanów Zjednoczonych. Jeszcze nie
wiedzieliśmy, że nasza przygoda będzie trwać z nimi do samego końca naszej
majówki.
Zanim znaleźliśmy miejsce do spania, poszliśmy do kilku biur podróży oferujących
wycieczki do Czarnobyla. Cena, zgodnie z przewidywaniami - 150$, czas oczekiwania – co najmniej dwa
tygodnie. Dla nas obecnie nie do przeskoczenia.
Pozostała część dnia minęła nam na zwiedzaniu miasta.
Katedra Św. Sofii, Muzeum II
Wojny Światowej, Złote wrota, przejażdżka kijowskim Metrem – jednym z
najstarszych i najniżej położonych w Europie. Stacja Arsenalna znajduje się aż 105 metrów pod ziemią!
Spacer dookoła miasta, prosto do
Muzeum Zwycięstwa, typowego obrazu propagandy siły i niezniszczalności Związku
Radzieckiego. Potędze tej symbolice dodaje figura Matki Ojczyzny.
Ważnym punktem Kijowa jest Majdan - największy plac miasta, miejsce zgromadzeń. Jego znaczenie jest nam na pewno znane, choćby z wydarzeń Pomarańczowej Rewolucji czy krwawych starć Milicji z demonstrantami podczas zamieszek w 2014 roku związanych z agresją rosyjskich separatystów na Wschodzie Ukrainy. W maju, 2013 roku, miejsce niezwykle spokojne... jak gdyby nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii.
Wieczorem szybki wypad do baru z naszym kolegą Johnnym. Liga Mistrzów na telebimach, piwo w dobrej cenie. Okazało się, że Johny mieszka i studiuje we Lwowie. Jak to możliwe, że się tu znalazł? Podobno, Ukraina ma przystępne umowy z Ekwadorem, zapewniające dobrą i swobodną wymianę studentów. Także wesołe życie studenta w pełni. Johny zaprasza nas do siebie, tak do Lwowa jak i do Ekwadoru. Dobrze! We Lwowie będzie dane nam się spotkać, a to już za dwa dni!
Rano
ruszyliśmy w drogę przez Ukrainę, z Kijowa, przez Żytomir do Lwowa, łącznie
około 600 km. Amerykanin Paul, lat około 50, odbywa podróż dookoła świata,
wracając z Malezji i Chin, właśnie przez Europę Wschodnią. Zmierza w kierunku
Niemiec gdzie mieszka jego syn, także przejażdżka z nami do samego Krakowa
odpowiadała mu najzupełniej. Tymczasem Johnny udał się do Lwowa pociągiem.
O Paul'u , drodze do Lwowa, naszym spotkaniu z Johnym i jego sitwą opowiemy w następnym wpisie.
Do usłyszenia!
AK
no to czekamy na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuń